Archiwum 20 kwietnia 2004


kwi 20 2004 mam dość....
Komentarze: 3

Boze coraz bardziej sie staczam... tzn. nie to zebym pila itd. ale mam teraz taki mlyn ze mala bania, spie po 3 godziny dziennie, bo nie moge zasnac, a jak juz zasne to snia mi sie jakies chore rzeczy w stylu szczesciolatki ktora chce mnie zabic jakims zardzewialym nozem... paranoja... ehh wszystko jest do dupy chodze jak jakies zombi, moja koncentracja w ciagu dnia jest zerowa, a jak chociaz troche niedaj boze zmusisc moj mozg do jasnego, kreatywnego a przede wszystkim normalnego myslenia konczy sie to potwornym bolem glowy... nie mowiac o tym ze zoladek juz mi calkiem siada... caly czas mam jakies bole zalatka, a potem wszyscy sie dziwia czemu chodze taka "nie w sosie". wszystko mnie denerwuje, najmniejszy glupi smiech czy gest irytuje mnie,  juz w tak mlodym wieku zachowuje sie jakbym miala "syndrom starej panny", tylko nazekac nazekac i nazekac...

czuje sie wykonczona i zmeczona, codziennie rano zastanawiam sie nad tym po co wstaje i chce pograzyc sie dalej w blogim snie, lecz nie daja mi, potem 8 godzin w szkole, tachajac ten pekajacy w szwach tornister, usmiechac sie i klaniac do profesorow. najlepiej jest jak jakiejs lub jakiemus starszawemu profesorowi upadnie dlugopis... wtedy zaczyna sie cala zabawa... stoisz najblizej wiec bedzie swidrowal cie wzrokiem do puki do puty nie podniesiesz tego przekletego dlugopisa, bo tak nakazuje dobre wychowanie, na koniec trzeba jeszcze sie usmiechnac i w calym tym przesycie cukierkowosci, musisz powiedziec " prosze bardzo... " i po co? bo jemu sie nie chce ruszyc tylka i sie schylic, a jak ty tego za niego nie zrobisz to bedziesz skazany na wysluchiwanie moralow, jaki ty jestes nie kulturalny ze nie podniosles mu dlugopisa. jeszcze lepsi sa uczniowie... niby twoi pobratymcy w tym wszystkim a jednak...

najlepsze jest stwierdzenie... - ubierasz sie na czarno, masz dlugie wlosy ( obojetnie czy chlopak czy dziewczyna) i sluchasz chocby rocka... albo grunge .. to juz " jaa jestes metalem!!" co za idjotyzm... to tak jakbym stwierdzila iz moja kumpela jest dresiara bo ma buty adidasa... ;/

zostaje jeszcze kwestia milosci i uczuc... na chwile obecna czyli - 20 kwietnia 2004 roku, o godzinie 16.43 stwierdzam iz mam to wszystko gdzies!! stwierdzam iz nie powinnam kochac poniewaz to niebezpieczne dla otoczenia i ludzkosci.

nastepnie przyjazn.... alez to puste i wyswiechtane slowo (chyba nie mniej jak "kocham cie"). uwazam iz stwierdzenie " oh jestem twoja przyjaciolka" a potem " od dzis nie ejstesmy przyjaciolkami/ przyjaciolmi" jest cholernie dziecinne... trzeba czuc ze ktos jest twoim przyjacielem, trzeba miec poczucie ze zawsze mozesz na ta osobe liczyc i wice wersa ( nie pamietam jak to sie pisze:P) a nie, jestes moja przyjaciolka bo to uzgodnilismy... moze niedlugo przyjazn bedzie na umowe... : od dzia tego i tego jestes moim najlepszym przyjacielem, do dnia tego i tego juz nim nie jestes i podpis petenta...

przyznaje ze moze za pare dni swiat znowu stanei sie dla mnie pelen kolorow i nie bede juz tak zrzedzic ale jak na dzin dzisiejszy mam wszysrkiego dosc!!!!!!!!

 

ps. gratulacje jesli komus udalo sie dotrwac do konca...

nereida : :