Komentarze: 2
Czasem sie czuje tak jakby los specjalnie dawali mi pod dupie... i choc sie juz pogodzilam z tym ze nei bede szczesliwa i ze zawsze znajdzie sie ktos za kogo bede cierpiec, to czasem mam serdecznie dosc odgrywania meczennicy - dobrej samarytanki ktora zawsze wszystkim pomoze.... sama nie lubie gdy ktos mi pomaga... czuje sie wtedy ponizona i bezradna bo nie moglam sama przeciwstawic sie przeszkodzie.... owszem jest to chore i wiele osob mi prowatarza ze to nic zlego przyjmowac od kogos pomoc, ale to jest troche trudne szczegolnie, dla tak dumnej osoby jak ja... lecz nie o tym chcialam pisac... raczej o tym dlaczego kluce sie z ojcem.... no tak ... to proste... klucimy sie o byle co.O to ze szkalanka zle stoi, o to ze sie nie ucze nawet gdy siedzie 2 godziny nad ksiazkami.... siedze w domu - zle , wychodze - tez zle.... i wez sie nie wkurwij.... - nawet to ze pogoda nie taka jak trzba to juz jest dobry pretekst by sobie na mnie pokrzyczec i zmieszac mnie z blotem.... TO JEST CHORE!! moje rodzinne zyciewcale nie jest takie rozowe, a jak ktos mi ze znajomych wypala tekst w stylu - "fajniego masz tate, nie wiem co ty od niego chcesz" to smiac mi sie chce...
jedno jest pewne jak tylko bede miala okazje wynosze sie z domu i zaczynam zyc na wlasny rachonek.....