slowo smierc nabiera zupelnie nowego znaczenia gdy czlowiek czuje sie stary na duchu, a zamkniety w mlodym ciele. wszyscy mowia ze samobojstwo to tchorzostwo, forma ucieczki bo ktos sobie nie radzi ze swiatem. dal mnie samobojstwo to wyzwolenie... od czegos, kogos... od swiata.... jak inaczej mozna sie wyzwolic? jak inaczej mozesz byc wolny i niezalezny od nikogo, samobojstwo to wola samobojcy.... to on rozdaje karty i ustala zasady, i jesli naprawde chce to zrobic to nikt go niepowstrzyma. i nawet jesli czuje pozorne, papierowe szczescie to jest ono chwilowe, wszysscy mysl ze jest juz ok i ze odszedl od swoich amiarow, ale wystarczy jeden dol niepowodzenie cokolwiek.... zaraz po glowie chodzi mu tylko jedna mysl. ja osobiscie probowalam wiele razy.... ale zawsze jak na zlosc widzialam obrz matki placzacej nad moim grobem.... i noz wypadal z reki... i placz... i odwlekalam swoj zamiar.... ale co bedzie gdy pewnego dnia w kluczowym momencie nie zobacze jej przed oczami?
Amen.